OSTATNIE SZTUKI! Gorlickie w Wielkiej Wojnie 1914-1915. Wspomnienia, relacje, legendy.

sobota, 30 kwietnia 2016

piątek, 29 kwietnia 2016

Bitwa pod Gorlicami w ówczesnej fotografii prasowej - część VI.

Wspólne groby żołnierzy zmarłych w Nowym Sączu wskutek poniesionych ran w walkach pod Gorlicami.
Jeńcy rosyjscy przy pracy w Siarach pod Gorlicami, fot. T. Chmura.
Jeńcy rosyjscy przy pracy w parku b.m. Długosza w Siarach pod Gorlicami, fot. T. Chmura.
Jeńcy rosyjscy doprowadzają do porządku uszkodzony w walkach  pałac b. ministra Długosza pod Gorlicami.
Jeńcy rosyjscy uprzątają gruz z ulic Gorlic. 
Gorlice. Zburzona część kościoła.
Gorlice. Ocalały łuk w kościele.
Wejście do okopów pod Gorlicami.
Rozbite domy w Stróżówce pod Gorlicami.
Źródła u autorów.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Wielka burza z gradem w okolicach Gorlic i Biecza - rok 1916.

Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.




Wielka burza z gradem w Bieczu.
Biecz w Gorlickiem. Dnia 15 lipca zerwała się u nas burza z gradem, która w naszej parafii wyrządziła wielkie szkody. Grad wybił miejscami doszczętnie zboże, ziemniaki i t. d. Pomoc rządu jest niezbędna. T. Rogoziński.



Z Gorlic
Gradobicie.
W sobotę 15 lipca b.r.  szalała nad wieczorem półgodzinna burza - wyrządzając znaczne szkody. Grad z deszczem padający przez kilka minut uszkodził plony ziemne w Gliniku maryampolskim, od Zagórzan aż po Klęczany, a najwięcej szkód wyrządził w Kobylance, gdzie nie tylko zboże, ale i kapustę oraz różne jarzyny bardzo uszkodził.

piątek, 22 kwietnia 2016

dr Sławomir Mrozek, Rozwój oświaty w Gorlicach w dwudziestoleciu międzywojennym - część II.

dr Sławomir Mrozek

Rozwój oświaty w Gorlicach w dwudziestoleciu międzywojennym.

PRZEJDŹ DO CZĘŚCI I.

Część II.

Pod koniec lat trzydziestych w Gorlicach zostało utworzone Prywatne Gimnazjum Miejskie. Kuratorium Okręgu Szkolnego Krakowskiego nie udzieliło zezwolenia na utworzenie trzeciego oddziału pierwszej klasy gimnazjalnej w Państwowym Gimnazjum im. Marcina Kromera, a przybywało coraz więcej młodzieży chętnej do nauki w szkole średniej. W tym celu interweniowali rodzice w zarządzie miejskim w Gorlicach. Władze szkolne wyraziły zgodę i w 1938 r. przy dawnej ulicy Bankowej utworzono pierwszą klasę nowego gimnazjum. Władze miasta wyposażyły szkołę w pracownię oraz pomoce naukowe. Opłaty miesięczne wahały się od 20–30 złotych. Kadra nauczycielska miała pełne kwalifikacje dydaktyczne i pedagogiczne. Dyrektorem szkoły została Maria Jarosz[1].
            W 1936 r. rozpoczęto budowę szkoły przy ulicy Niepodległości w Gorlicach. Szkoła mieściła się na terenie miejskim, który na początku lat trzydziestych został podzielony na działki, położony w pobliżu potoku Stróżowianka (wówczas burmistrzem do 1934 r. był Kazimierz Murdziński). Pozostałe działki sprzedano. Poświęcenie kamienia węgielnego pod szkołę dokonano w 1936 r. Na uroczystościach był obecny gorliczanin podsekretarz stanu (brat ministra spraw wewnętrznych) Kazimierz Pieracki[2]. Szkołę popularnie nazywano „czerwoną szkołą”, gdyż była zbudowana z czerwonej cegły[3]. W budynku tym została powołana Żeńska Szkoła Podstawowa, a następnie Żeńskie Liceum Ogólnokształcące.
            Opieką przedszkolną dzieci zajmowały się siostry zakonne, które prowadziły tzw. „ochronki”. W Gorlicach funkcjonowały ochronki prowadzone przez siostry służebniczki i felicjanki (przy ul. Zygmunta Krasińskiego). Siostry służebniczki angażowały się też w niesieniu pomocy chorym i potrzebującym[4].
Żydzi bardzo dbali o wykształcenie swoich dzieci. W porównaniu z chrześcijanami było więcej wykształconych Żydów. W Gorlicach Zarząd Gminy Żydowskiej w lokalu przy ul. 3 Maja 31 otworzył talmudyczną szkołę średnią tzw. „Jeszybot”. Młodzi Żydzi chętnie uczęszczali do Jeszybotu, tam studiowali teologię w oparciu o źródła naukowe i święte księgi. Rabini kontrolowali tę szkołę[5]. Dzieci żydowskie uczęszczały do szkół powszechnych i średnich[6].
W kulturze żydowskiej szkolnictwo spełniało szczególną rolę. Cheder był pierwszym stopniem nauki dla dzieci od 5 do około 12 roku życia, aby uczyć się języka hebrajskiego i religii bardziej zdolni uczniowie kontynuowali naukę, studiując w „jeszywach” (seminariach talmudycznych), dorośli pogłębiali swoją wiedzę poprzez czytanie tekstów religijnych. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, Żydzi tworzyli wiele typów szkół o charakterze religijnym[7].
Na Łemkowszczyźnie szkolnictwo rozwijało się gorzej z uwagi na zniszczenia wojenne z czasów pierwszej wojny światowej (14 budynków szkolnych zostało całkowicie zburzonych)[8]. Brakowało funduszy na modernizację budynków szkolnych, które często były zaniedbane, klasy lekcyjne – ciemne, wilgotne, niskie i ciasne. Sala lekcyjna musiała pomieścić niekiedy około stu dzieci. Inspektor szkolny Seweryn Udziela widział duże zaniedbanie w szkołach łemkowskich[9].

            W okresie międzywojennym w Gorlicach, ale również i powiecie, bolączką szkolnictwa był analfabetyzm, brak wykwalifikowanej kadry nauczycielskiej, przepełnione sale lekcyjne (około 30 dzieci w jednej klasie). Zmieniały się rządy i trudno było wprowadzić ustawy regulujące szkolnictwo. Dodatkowym problemem była konieczność ujednolicenia przepisów w całym kraju i wielonarodowość (Polacy, Żydzi i Łemkowie). Dzięki ofiarnej pracy nauczycieli, którzy nie byli dobrze wynagradzani, poziom oświaty wzrastał wraz z przemianami kulturalno–społecznymi. W tej dziedzinie było wiele do zrobienia. W dodatku wiele dzieci nie uczęszczało do szkół (z powodu biedy, braku odzieży, butów itp.). W latach trzydziestych XX w. poprawiła się sytuacja dzieci w szkołach, dzięki dożywianiu i zakupom dla nich książek, oraz organizowaniu kolonii wypoczynkowych np. do Wapiennego i Wysowej.




[1] S. Motyka, Szkolnictwo średnie…, s. 598.
[2] Brat Kazimierza Pierackiego zmarł w 1934 r. we Lwowie, zamordowany przez ukraińskich nacjonalistów.
[3] Z. Sowa, op. cit., s. 17.
[4] Archiwum Państwowe w Krakowie [dalej: APK], Urząd Wojewódzki Krakowski [dalej: UWKr], sygn. 79a, k. 15–125.
[5] W. Boczoń, Żydzi gorliccy, Gorlice 1998, s. 67.
[6] K. Samsonowska, Wyznaniowe gminy żydowskie i ich społeczności w województwie krakowskim (1918-1939), Kraków 2005, s. 238–239.
[7] Dzieje Żydów w Polsce 1918-1939: Wybór tekstów źródłowych, pod red. R. Żebrowskiego, Warszawa 1993, s. 109.
[8] K. Pieradzka, Na szlakach Łemkowszczyzny, Kraków 1939, s. 183.
[9] S. Motyka, Wczoraj i dziś powiatu gorlickiego [w:] Nad rzeką Ropą, Z dziejów Biecza, Gorlic i okolic, pod red. Z. Żarneckiej, T. I., Kraków 1962, s. 240-241.




Bibliografia:

1. Archiwum Państwowe w Krakowie, Urząd Wojewódzki Krakowski, sygn. 79a, k. 15–125.
2. Ustawa z dn. 11 marca 1932 r. o „ustroju szkolnictwa” (Dz. U. R.P. z 1932 r., nr 38, poz. 389.).
3. Boczoń W., Żydzi gorliccy, Gorlice 1998.
4. Dzieje Żydów w Polsce 1918-1939: Wybór tekstów źródłowych, pod red. R. Żebrowskiego, Warszawa 1993.
5. Gorlicki Informator Biograficzny, pod red. Stowarzyszenia Klubu Gorliczan, Gorlice 2009.
6. Księga Pamiątkowa, 90 lat Gimnazjum i Liceum im. M. Kromera w Gorlicach 1906-1996, pod red. S. Przybyłowicza, Gorlice 1996.
7. Motyka S., Wczoraj i dziś powiatu gorlickiego [w:] Nad rzeką Ropą, Z dziejów Biecza, Gorlic i okolic, pod red. Z. Żarneckiej, T. I., Kraków 1962.
8. Motyka S., Szkolnictwo średnie ogólnokształcące w Gorlicach [w:] Nad rzeką Ropą, Szkice historyczne, pod red. Z. Żarneckiej, Kraków 1968.
9. Orczyk A. Ks., Zarys historii szkolnictwa i myśli pedagogicznej, Warszawa 2008, s. 293.
10. Pieradzka K., Na szlakach Łemkowszczyzny, Kraków 1939.
11. Samsonowska K., Wyznaniowe gminy żydowskie i ich społeczności w województwie krakowskim (1918-1939), Kraków 2005.
12. Smołaski A., Historyczne podstawy teorii organizacji szkolnictwa w Polsce, T. II., Kraków 1999.
13. Sowa Z., Liceum Pedagogiczne w Gorlicach, Gorlice 2011.
14. Walasek S., Szkolnictwo średnie ogólnokształcące na ziemiach polskich w latach 1914-1923, Wrocław 1996.
15. http://www.zszgorlice.iap.pl/pl/34138/0/Budynek_szkoly.html

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Kurs sadownictwa w Gorlicach - artykuł prasowy z roku 1909.

Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.

Kurs sadownictwa w Gorlicach

           Coraz częściej odbywają się w kraju naszym naukowe kursy sadownictwa, przeznaczone dla nauczycielstwa ludowego, które następnie korzysta z nabytych tam wiadomości i rozszerza je wśród ludu wiejskiego.
           Jest to więc rzecz niezmiernie pożyteczna dla całego kraju, bo żadna może gałęź rolnictwa nie opłaca tak sowicie trudów i wkładów, jak właśnie sadownictwo, a dotąd niestety było ono u nas prawie zupełnie zaniedbane.
           Niedawno odbył się taki kurs w Sanoku, o  czem donosiliśmy w „ Nowościach Ilustrowanych”, zamieszczając grupę uczestników kursu, obecnie zaś urządzony został kurs sadownictwa w Gorlicach; w kursie tym, zainicyowanym przez profesora gimnazyalnego  p. Ludwika Sikorę, a urządzonym przy pomocy subwencyi Rady szkolnej krajowej, wzięło udział 30 nauczycieli ludowych z powiatu gorlickiego. Uczono tam zakładania wzorowych sadów, prowadzenia szkółek, hodowli drzew owocowych, przeszczepiania drzew, oraz ich pielęgnacyi.
            Nauka praktyczna i teoretyczna odbywała się w obecności inspektora okręgowego p. A. Stopińskiego, w miejscowej szkole męskiej i w okolicznych sadach. Prelegentami wykładającymi wspomniane przedmioty byli pp. Prof. Sikora i p. Ślusarczyk z Witkowic.

            Słuchacze, którzy nauce sadownictwa oddali się z zamiłowaniem i szczerym zapałem, odnieśli też bardzo duże korzyści. Spodziewać się więc można, że działalność ich dalsza przyczyni się w wysokim stopniu do uszlachetnienia i podniesienia sadownictwa bodaj w tej części kraju.   

Kurs sadownictwa w Gorlicach: uczestnicy i kierownicy kursu. 1. ks. prałat Bronisłąw Świeykowski. 2. dr Kazimierz
Fedorowicz, zast. przew. rady szkolnej okręg. 3. insp. Andrzej Stopiński. 4. prof. L. Sikora. 5. prof. A. Ślusarczyk.

piątek, 15 kwietnia 2016

Kurs strażacki w Klimkówce - artykuł prasowy z roku 1932.

Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.

Kurs strażacki w Klimkówce powiat Gorlice.

Od 16/3 do 25/3 1932r. Naczelnictwo Okręgu VII Straży Pożarnych w Jaśle przeprowadziło dziesięciodniowy kurs pożarniczy w Klimkówce.
Udział w kursie wzięli kandydaci z następujących O.S.P. łemkowskich: 1) Bielanka druhowie: Jan Rydzaj i Wasyl Czupek, 2) Kunkowa – Konstanty Cekłyniak i Piotr Barna, 3) Klimkówka – Polikarp Popowicz, Wasyl Hudak, Jan Szymończuk, Dmytro Popowicz i Konstantyn Barna, 4) Leszczyny – Antoni Stańczak, 5) Łosie – Włodzimierz Iwaszków i Wasyl Rogoc, 6) Nowica – Jan Romanik, 7) Uście – Ruskie – Piotr Gabor.
              W dniu 25.3. 1932 został przeprowadzony egzamin przez Komisję Egzaminacyjną, w skład której weszli: Dr. J. Robaczowski Sekr. Tymcz. Wydz. Pow. p. W. Kuryłło– Rajdowa oddz. ref. wych. obyw.  i kier. szk. w Klimkówce, p. T. Wojtowicz członek Tymcz. Wydz. Pow., oraz Komendant Kursu instr. I. Tuszyński, w obecności zaproszonych gości: p. Stapińskiej wł. maj. Klimkowa, Ks. Filasa prob. z Łosia, przedstawicieli Urzędów gminnych zainteresowanych gmin. Komendantów Oddziałów i społeczeństwa.
               Po przeegzaminowaniu z teorji i praktyki 5 zdało egzamin z postępem bardzo dobrym, 4 z dobrym, reszta z dostatecznym. Na zakończenie Dr. Robaczowski w krótkich słowach przemówił do kursistów zachęcając do dalszej owocnej pracy w kierunku rozwoju orony przeciwpożarowej. Następnie Komendant Kursu wezwał kursistów do współpracy w kierunku podniesienia Oddziałów pod względem organizacyjnem jak i wyszkoleniowym. Naczelnik Gminy w Klimkówce imieniem zainteresowanych gmin podziękował za urządzenie kursu.

              Pocieszającym objawem jest, że gminy coraz więcej zaczynają rozumieć doniosłe znaczenie obrony przeciwpożarowej, dzięki usilnym staraniom i zabiegom starosty Dr. Czuszkiewicza jak również inspektora Sam. Gmin. p. Mikołajczyka. Dowodem tego zrozumienia jest fakt, że w ostatnich miesiącach 4 gminy zakupiły sikawki w Spółdzielni Straży Pożarnych w Krakowie. Dla zachęty innych gmin nie posiadających jeszcze sprzętu pożarniczego Pow. Zakład Ubezp. Wzajemnych winien przyjść z jak najwydatniejszą pomocą w gotówce jak również w naturze.    

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Maciej Bajorek, Pierwsza wojna światowa oczami żołnierza polskiego w armii austro-węgierskiej. Część VIII.

Na podstawie wojennej korespondencji Jana Bajorka z Rzepiennika Suchego.

List Jana Bajorka do matki Wiktorii.
Lipiec 1918 r.
Zbiory prywatne Macieja Bajorka.

















 






                    Następną korespondencję odnotowujemy po długich dwóch miesiącach, na początku lipca 1918 roku. Jan pisał, że jest zdrowy i szczęśliwie wyszedł już ze szpitala po nieco dłuższym pobycie. Już nie narzekał na żadne dolegliwości zdrowotne i mógł  brać czynny udział w działaniach wojennych. Informował również rodzinę, że kolega z rodzinnej wsi, niejaki Mierzwa wyjechał na urlop do domu. To jemu należało przekazać pakunek dla Jana. Tam gdzie przebywał ceny były dosyć wysokie, nawet chleb, podstawa codziennego wyżywienia, był drogi. Prosił więc o przysłanie mu chleba, gdyż pakunku o innej zawartości mógłby nie otrzymać.
List Jana Bajorka do matki Wiktorii.
20 lipca 1918 r.
Zbiory prywatne Macieja Bajorka.
          W ostatnim roku Jan już nie brał aż tak aktywnego udziału w działaniach wojennych. Można przyjąć, że nie był już narażony w dużym stopniu na rany, bądź ewentualną utratę życia na froncie. Dzięki mniej wzmożonemu udziałowi w wojnie, mógł utrzymywać  niemal codzienny korespondencyjny kontakt z pełną obaw rodziną. Jan napisał nieco dłuższy i zdecydowanie bardziej utrzymany w optymistycznym tonie list do matki, Wiktorii, datowany na 20 lipca 1918 roku.  Pisał w nim, iż nie bierze aktualnie aktywnego udziału w działaniach czysto wojskowych. Jego bieżący przydział był na tyłach armii. Dzięki temu zyskał sposobność na częstszą korespondencję, z której bez wątpienia będzie korzystał. Aktualnie mógł pisywać listy codziennie. Postara się wysyłać rodzinie regularne informacje o swoim wojennym powodzeniu. Jan jedynie nieco ubolewał nad faktem, że przez okres dwóch tygodni nie otrzymał z rodzinnego domu żadnego listu, kartki, z których mógłby zaczerpnąć informacji o bieżącej sytuacji w domu. On oczywiście rozumiał brak korespondencji, gdyż w porze letniej na wsi jest wzmożony okres prac rolniczych, przede wszystkim żniw. Był bardzo zmartwiony faktem, że już kolejny rok nie może w nich wziąć udziału. Praca w gospodarstwie rolnym w tym okresie była wyjątkowo trudna, ciężka i czasochłonna, a on jako sumienny człowiek i bardzo dobry gospodarz, poczuwał się do obowiązku pracy na rodzinnej ziemi. Chciał otrzymać rychłą informacje o tempie i rodzaju prac w żniwach. Intrygował go fakt samych warunków pogodowych, które bez wątpienia mają niemal najważniejszy wpływ na efektywność rolniczego rzemiosła. Jan prosił o wysłanie mu chociaż jednego bochenka chleba, który był dla niego bardzo zbawienny w tym czasie. O samych działaniach wojennych nie wspominał wiele, jedynie, że granaty ciągle gwiżdżą. Na warunki pogodowe w aktualnym miejscu stacjonowania nie narzekał, gdyż od niemal tygodnia cieszyli się piękną, słoneczną pogodą o temperaturach bardzo letnich.
               Już 27 lipca wysyła kolejny list do mamy, gdyż otrzymał list z rodzinnego domu i pakunek, o który gorączkowo zabiegał. W tym pakunku było wiele artykułów żywieniowych, z których był niezwykle uradowany. Wojenna droga owej paczki wyniosła aż 10 dni, co nie było bez znaczenia dla stanu poszczególnych artykułów.  Były w nim 3 kawałki suchego chleba, większa racja cukru i kawałek słoniny. Niestety, chleb wskutek obcowania ze słoniną, uległ zepsuciu. Na szczęście pozostał jadalny, co miało duże znaczenie dla strudzonego wojenną tułaczką żołnierza wykończonej armii Austro-Węgier. Jan bardzo dziękował za otrzymany pakunek, który bez wątpienia pomógł mu w przeżyciu kolejnych ciężkich wojennych dni.


List Jana Bajorka do matki Wiktorii.
27 lipca 1918 r.
Zbiory prywatne Macieja Bajorka.
























                     Ostatnie półrocze wojennej korespondencji Jana z rodziną nie zawiera żadnych ważnych informacji. Jan pisał w listach o swoim szczęśliwym wojennym powodzeniu i dobrych warunkach pogodowych. W każdym liście pozdrawiał rodzinę i dziękował za kolejne listy bądź kartki, z których dowiadywał się regularnie o sytuacji  w domu i rodzinnej miejscowości. Oczywiście dziękował też za skromne pakunki, który były mu niezbędne w przeżyciu trudów Wielkiej Wojny.

                    Do tej pory przedstawiłem jedynie listy, które szeregowy Jan Bajorek wysyłał do rodzinnego domu. Niestety, wskutek wojennych działań bądź innych okoliczności, rodzina Jana nie jest już w posiadaniu korespondencji, którą Jan na wojnie otrzymywał z rodzinnego domu.


Fragmenty pracy licencjackiej napisanej pod kierunkiem dr. hab. Dariusza Nawrota, obronionej w Instytucie Historii Wydziału Nauk Społecznych na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach w roku 2013.





piątek, 8 kwietnia 2016

Kradzież w szynku w Gorlicach - rok 1916.

Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.




Kradzież. 
Nieznani złodzieje, 16 lipca wkradli się w nocy do szynku p. Engla, znajdującego się przy ul. 3
Maja - dopuszczając się kradzieży na paręset koron. Energiczne poszukiwania tamtejszej żandarmeryi odniosły pożądany skutek. Aresztowano 4 chłopców, którzy przy badaniu przyznali się do kradzieży, wskazując w zbożu ukryte trunki - niestety niewszystkie.

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Nowe źródła w Zagłębiu gorlickim - notatka prasowa z roku 1930.



Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.










Nowe źródła w Zagłębiu gorlickiem.

            (J.W.) W szybie naftowym, wierconym przez spółkę naftową "Rzepienniki" w Rzepienniku pow. Gorlice, dowiercono się w głębokości 347 metrów silnej ropy, która wybuchła strumieniem.
Ropa jest wysokowartościowa, gdyż zawiera wysoki procent benzyny.
             Na terenach Rzepienników wiercono już szyb przed 30 laty, jednak wówczas nie dowiercono się ropy z powodu dużego odchylenia od właściwego źródła ropy.

piątek, 1 kwietnia 2016

Dr. Seidl, Z Wysowej- Zdroju - list zamieszczony w prasie w roku 1932.

Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.


Z Wysowej –Zdroju

         Rzetelna życzliwość dla Wysowej, jako zdrojowiska i jako stacji klimatycznej, oraz dla jej wód, wysyłanych poza zakład wyzierająca w publikacji Profesora L. Korczyńskiego p.t. „Zdrojowiska karpackie między Odrą i Dniestrem” z ustępu poświęconego temu zdrojowisku, skłania mnie do rzucenia na papier paru uwag o niem z tytułu najnowszych, jakkolwiek bardzo jeszcze skromnych inwestycyjnych robót na terenie zakładu zdrojowego. Na wstępie kilka uwag i kilka refleksyj.
        Starania o dźwignięcie z gruzów zniszczonego przez wojnę wysowskiego zdrojowiska łączą się z imieniem zmarłego przed rokiem ś.p. dra Wacława Kraszewskiego. Włożył w nie cały swój zapał, swoją duszę, swój majątek i swoją wiedzę. Ale sam nie miał, niestety, dostatecznych zasobów pieniężnych, a nie powiodło mu się zmontować spółkę, opartą na silnych podstawach finansowych. I w tem tylko tkwi przyczyna, dla której Wysowa nie może się rozwinąć i stać się poważnem zdrojowiskiem. O wielkości potrzebnych na to wkładów mówią koszty robót inwestycyjnych w Krynicy. To, co jednak mniejszymi, prywatnymi kapitałami można przy dobrej woli i umiejętnem ujęciu osiągnąć, pokazuje Żegiestów.
        Wysowa nie ma i to rzeczywiście nie ma szczęścia. Kapitały Dra Kraszewskiego weszły pod ziemię – w źródła. Teraz trzebaby jakiegoś mecenasa, któryby uzupełnił braki na powierzchni, a takiego narazie niema. A byłby to wkład wdzięczny, opłacający się pieniężnie i przedstawiający czyn obywatelski, przez wyciągnięcie z zapomnienia i z cienia na światło dzienne ku powszechnej wiadomości, zdrojowiska o bardzo cennych właściwościach leczniczych.
        Już w r. 1924 Prof. Gluziński i Prof. Marchlewski podnoszą wielkie walory wód wysowskich „Słonego” i „Rudolfa”, które winne, jako „należące do najsilniejszych szczaw alkalicznych znanych”, wyrugować z kraju wody „Kissingen– Rakoczy”, „Ems”, „Obersalzbrum” – dorównując im, a często przewyższając je jakością składników, a wybijając się nadzwyczaj miłym smakiem, spowodowanym przez wysoką zawartość wolnego bezwodnika kwasu węglowego.
        Wysowej brakuje rozmachu! Nie brak jej natomiast dużej ilości dobrej woli i staranności obecnego Zarządu.
        Oprócz „pijalni” wód, w której dwa źródła „Słony” (szczawa alkaliczosłona), i „Rudolf” ( szczawa alkal. – żelazista), ujęte są w bębny i klosze szklanne, z których spływa woda do kurków, uruchomiono w roku zeszłym łazienki z 4 wannami, a w r. bież. Uzupełniono trzema dalszemi wannami żelaznemi, emaljowanemi, w których podaje się kąpiele ze zdrojów „Bronisława, Olga”, szczawy sodowo– słono– siarczanej, z bardzo silną zawartością wolnego bezwodnika kwasu węglowego! Dużym również postępem jest utworzenie pensjonatu w samym Zakładzie, z kilkunastu pokojami, z pełnym komfortem, bieżącą ciepłą i zimną wodą i wykwintną a tanią, własną kuchnią.
Istnieją prócz tego jeszcze trzy zupełnie dobrze i ładnie urządzone stałe pensjonaty, nad którymi lekarz zdrojowy rozciąga swoją opiekę.
       Jeżeli się zważy, że dla wygody kuracjuszów istnieje duży, dobrze utrzymany park z tenisowym placem i siatkówką, że w niem przygrywa własna, dobrze wyszkolona miejscowa kapela, że postarano się o pełne bezpieczeństwo sanitarne i o stałą pomoc i opiekę lekarską w czasie sezonu, to należy przyznać, że pomimo słusznie podniesionych zarzutów, dotyczących niewystarczalności finansowej właścicieli dla właściwej eksploatacji tak przez naturę bogato wyposażonego zdrojowiska, jakem jest Wysowa – zrobiono dużo przynajmniej dla zdrowia i wygody kuracjuszy.
        Może zwolna, w miarę powodzenia, i reszta wysuniętych postulatów zostanie spełniona – i wszystkie urządzenia udoskonalone.

Dr. Seidl.

Wysowa, w lipcu 1932 r. 

Zostań Patronem Z Pogranicza