OSTATNIE SZTUKI! Gorlickie w Wielkiej Wojnie 1914-1915. Wspomnienia, relacje, legendy.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Przebieg działań dnia 2. maja



             Głównodowodzący 11. Armią gen. Mackensen przybył do miejsca postoju swojej kwatery głównej w Nowym Sączu 22 kwietnia. Sztab armii przyjechał transportami kolejowymi z zachodu i oczekiwał już na miejscu. Płk Seeckt meldował się po drodze w niemieckim i austriackim naczelnym dowództwie, otrzymując rozkazy i konieczne wyjaśnienia. 26 kwietnia gen. Mackensen wydaje wytyczne dla artylerii, zaś dzień później dla całości sił, określając zasady współpracy pomiędzy poszczególnymi oddziałami. Koncentracja armii nie została zakłócona przez nieprzyjaciela, jednak górzysty teren, obcy dla niemieckich oddziałów oraz deszcz z 27/28 kwietnia, który popsuł i tak już złe drogi sprawiły ogromne trudności w rozwinięciu i zaopatrzeniu artylerii. 29 kwietnia o godzinie 17-tej gen. Mackensen wydał rozkaz do działania bojowego artylerii, nakazując dnia 1 maja od godziny 15-tej przeprowadzić wewnątrz korpusów wstrzeliwanie poszczególnymi grupami artylerii, a dnia następnego między godzinami 6-10 wykonać skuteczny ogień na pozycje wroga. W godzinę później wydaje on rozkaz do szturmu ustalając jego czas na dzień 2 maja na godzinę 10.
Widok Gorlic z ul. Zielonej po uprzątnięciu gruzów,
Nowości Illustrowane, 22 kwietnia 1916, nr 17.
Chcąc aby natarcie od samego początku rozwijało się w szybkim tempie należało przesunąć oddziały atakujące jak najbliżej linii rosyjskich. Gen. Mackensen nakazał swoim wojskom zajęcie podstaw wyjściowych do ataku nie dalej niż 300metrów od pozycji wroga. Nie wszędzie było to takie proste i niekiedy trzeba było potrzebny teren wywalczyć. W najtrudniejszych warunkach znalazł się VI Korpus, który musiał zdobyć 1,5-2km terenu, aby przesunąć się na należytą odległość. Walki trwały w ciągu trzech nocy od 29 kwietnia do 2 maja, po czym odległość wynosiła jeszcze 500metrów, a na prawym skrzydle flankowanym od strony Kamieńca około 1000metrów. Trudną walkę stoczyła 12 Dywizja Piechoty w nocy z 30 kwietnia na 1 maja o silnie umocnioną wieś Łużną. Natarcie wspierała aż do świtu cała artyleria dywizyjna, którą trzeba było w tym celu wstrzelać już 30 kwietnia, czyli o dzień wcześniej niż to zarządził dowódca armii. 39 Dywizja Piechoty Honwed spóźniła się z przygotowaniami do natarcia i uderzyła bez rozpoznania w nocy z 30 kwietnia na 1 maja opanowując wzgórze Strzylawka. Do ciężkich walk doszło na jej lewym skrzydle gdzie Rosjanie przechodzili kilkakrotnie do przeciwnatarć. Przy wsparciu artylerii dywizyjnej oraz współdziałaniu artylerii korpusu gwardii utrzymano zdobytą podstawę, okupując ten sukces jednak dotkliwymi stratami. Oddziały częściowo przemieszały się i nie mogąc się przegrupować trwały w tym położeniu aż do rozpoczęcia szturmu. Opanowanie podstaw wyjściowych w Korpusie Gwardii, XLI Korpusie i 119 Dywizji Piechoty odbyło się bez większych walk. Natomiast 11 Dywizja Piechoty opanowała Ropicę Ruską i południową część Sękowej po gorącej potyczce w nocy z 29 na 30 kwietnia. Wstrzeliwanie artylerii rozpoczęło się o godzinie 13-tej dnia 1 maja, a więc o dwie godziny wcześniej niż nakazywał rozkaz ( wyjątek stanowi VI Korpus, gdzie nastąpiło to jeszcze 30 kwietnia). W ciągu dnia usiłowano również zwalczać wykryte baterie rosyjskie, jednak jak się później okazało bez wielkiego rezultatu, na co wpłynęła nieumiejętność współpracy z lotnictwem i dobre ukrycie artylerii rosyjskiej. Od zmierzchu w całym pasie działania armii nakazano położyć ogień wzbraniający, zaś w przerwach między ostrzałem nakazano patrolom saperów i piechoty podejść pod przeszkody z drutu kolczastego i gdzie tylko było to możliwe niszczyć je. Atak piechoty zostaje poprzedzony przygotowaniem artyleryjskim, które rozpoczyna się o godzinie 6-tej rano salwą z ponad tysiąca dział. Wykonywano je z przerwami, aby śledzić skutki ognia i w porozumieniu z piechotą skierować go na cele które nie zostały dostatecznie zwalczone, a także aby zmuszać nieprzyjaciela do opuszczania schronów i przedwczesnego zajmowania stanowisk w okopach. Wrażenie moralne wykonanego ostrzału na własne wojsko było duże, o czym najlepiej świadczą wspomnienia żołnierzy jak np. jednego z saperów biorącego udział w tym czasie w kopaniu okopów koło wsi Łużna. Z rosyjskich okopów wydobywały się ogromne, szarobrązowe słupy dymu, kurzu i ziemi. Działka polowe szczekały, dalekosiężne pociski ostro przecinały powietrze, wszystko huczało, bębniło, jęczało i z ogromnym łomotem padało tam, gdzie niemieccy i austriaccy obserwatorzy lokalizowali rosyjskie tyły, baterie i punkty dowodzenia Góra nad Łuzną cała była w ogniu i trzęsła się pod uderzeniami ogromnych pocisków z trzydziestek piątek. […] to co widzieliśmy przed sobą, nie było ziemią, ale morzem kraterów, z których wystrzelał ogień, dym, fruwały kęsy wyrwanej ziemi i kawały śmiercionośnego żelaza. O godzinie 9-tej do akcji włączyły się miotacze min, ponadto wsparcie zapewniło lotnictwo niemieckie bombardując czułe punkty na tyłach rosyjskich i przedłużając w ten sposób ogień artylerii. Nieprzyjaciel na ogół nie przeciwdziałał ogniem, nie chcąc przedwcześnie zdradzić swoich pozycji, jedynie w niektórych miejscach odzywały się pojedyncze baterie. Na niektórych odcinkach frontu grupki rosyjskiej piechoty nie wytrzymały i rzuciły się do ucieczki. Pomimo ogromnych zniszczeń do dowództwa zaczęły napływać niepokojące meldunki, iż nie wszędzie ogień ten okazał się być tak skuteczny jak zakładano przed bitwą. Donoszono nawet o nietkniętych stanowiskach rosyjskich. Nikt też nie wiedział, ilu jeszcze żołnierzy wroga znajdowało się w zrujnowanych okopach i ile stanowisk ukrytych za wzniesieniami i w lasach nie zostało porażonych ogniem dział.
Zbombardowany las z rosyjskimi rowami strzeleckimi na Postroniu w Sękowej
 w Gorlickiem.
Nowości Illustrowane, 5 lutego 1916, nr 6.
             Punktualnie o godzinie 10-tej umilkły miotacze min, a ciężkie działa przeniosły ogień w głąb terytorium wroga. W okopach odezwały się gwizdki podrywające kompanie do ataku. Przy żołnierzach znajdowali się obserwatorzy artyleryjscy, gotowi wszędzie gdzie to będzie konieczne i możliwe zapewnić interwencje swych baterii. O tym, że ogień artylerii nie wszędzie był wystarczający aby zgnieść przeciwnika przekonali się żołnierze niemieckiego Korpusu Kombinowanego. Bawarska 11. Dywizja Piechoty dostała się pod silny ogień rosyjskich ckm-ów, które zdziesiątkowały II batalion 3. pułku i II batalion 22. pułku. Czołowe okopy, które dowódca dywizji chciał zdobyć w pierwszym skoku zostały opanowane o godzinie 10.45. Rosyjska 9. Dywizja Piechoty okazała się twardym i zdecydowanym przeciwnikiem. Dopiero dzięki dalszemu wsparciu artylerii oba pułki zdołały ruszyć naprzód. 3. pułk bez większych przeszkód dotarł o 11.45 na skraj lasu porastającego Zagórze (507), natomiast 22. pułk został zatrzymany ogniem przeciwnika i kontratakiem rosyjskim gdy próbował wedrzeć się na wzgórze 469, cel został osiągnięty dopiero po wprowadzeniu z odwodu dowódcy dywizji I batalionu tegoż pułku. Na prawym skrzydle austriacka 21. Dywizja Piechoty z X Korpusu opanowała już o godzinie 9-tej grzbiet Małastów, co umożliwiło 13. rezerwowemu pułkowi piechoty z 11. Dywizji po silnym krótkim przygotowaniu artyleryjskim zająć bez oporu nieprzyjaciela wzgórze 501 i nawiązać łączność z 21. Dywizją Piechoty. 
            W ciężkich walkach zdobywała teren także 119. Dywizja Piechoty. Jej 46. pułk atakował doliną wzdłuż drogi z Sękowej do Dominikowic, zajmując północne stoki Zagórza (507). Natomiast 58. pułk zajął około godziny 11-tej przedmieście Gorlic-Zawodzie i następnie skierował się w kierunku wzgórza Sokół (346), które udało się dopiero opanować o godzinie 15-tej po oskrzydleniu pozycji rosyjskich, co nastąpiło wskutek zajęcia Magierki i wsi Sokół. Mniej więcej w tym samym czasie dowódca korpusu gen. von Kneussel postanowił kontynuować natarcie. 11. Dywizja Piechoty miała teraz zdobyć Zamczysko (554) i wzgórze 461, a 119. Dywizja kierować się na wieś Kobylanka i wzgórze Urwisko (325). Z powodu dużych trudności terenowych przygotowania do wznowienia natarcia trwały do godziny 18-tej. W tej sytuacji dowódca korpusu gotów był przełożyć atak na dzień następny, jednak dowódca 3. pułku 11. Dywizji obawiając się iż Rosjanie w nocy zdołają wzmocnić obronę postanowił mimo wszystko uderzyć. Od godziny 18.15 artyleria rozpoczęła ogień na Zamczysko, a godzinę później do natarcia ruszyła piechota, która zmusiła o godzinie 20-tej przeciwnika do opuszczenia swoich pozycji. Bawarczycy okupili swoje sukcesy jednak dużymi stratami, 3. pułk utracił 2 maja 14 oficerów i 586 żołnierzy. 119. Dywizja tegoż dnia nie podjęła już żadnych działań.
Gorlice, ul. Kościuszki,
Nowości Illustrowane, 12 sierpnia 1916, nr 33.
           Dowódca XLI Korpusu zamierzał zmusić Gorlice do kapitulacji okrążając je od północy. Natarcie 271. pułku z 82. Dywizji Piechoty osiągnęło już o godzinie 10.45 i z małymi stratami wzgórze 357. Na jej prawym skrzydle I batalion 272. pułku opanował bez walki wzgórze na zachód od cmentarza w Gorlicach i po krótkim starciu na bagnety zdobył cmentarz. Bardziej skutecznie bili się Rosjanie w samym mieście gdzie ogień ckm-ów i karabinów niemal doszczętnie zniszczył jedną z niemieckich kompanii. Ta porażka oraz wiadomość o marszu rosyjskiej kolumny z Biecza na Gorlice przyczyniły się do wstrzymania natarcia 82. Dywizji. O godzinie 14.15 kiedy dywizja osiągnęła gotowość do obrony, obserwator artylerii zauważył, że rosyjskie posiłki skręciły na Zagórzany. W tej sytuacji gdy znikła obawa że nieprzyjaciel podejmie czynne przeciwdziałanie, o godzinie 16-tej dowódca dywizji rozkazał wznowić natarcie na Glinik Mariampolski oraz okoliczne wzgórza. Cel udało się osiągnąć o godzinie 20.15. W międzyczasie ostrzał artyleryjski spowodował że o godzinie 15-tej kapitulowały, stanowiące załogę Gorlic oddziały 243. chełmskiego i 244. krasnostawskiego pułków piechoty z rosyjskiej 61. Dywizji Piechoty. Niemiecka dywizja utraciła przez cały dzień w walkach 6 oficerów oraz 501 podoficerów i żołnierzy, biorąc jednocześnie do niewoli ok. 4 tyś jeńców w tym jednego generała. Na lewo od 82. Dywizji bili się żołnierze 267., 268., i 269. pułków rezerwowych z 81. Dywizji. Obserwując przygotowanie artyleryjskie żołnierze byli pewni, że przeciwnik został zmiażdżony, jednak ich atak szybko trafił na skuteczny ostrzał rosyjskiej piechoty. Do południa opanowano zaledwie kilka przednich okopów przeciwnika, żołnierze 5-ciu batalionów nacierających na lewym skrzydle osiągnęli nasyp toru kolejowego linii Stróże-Biecz-Jasło. W tej sytuacji gen. von Stocken zwrócił się do dowódcy korpusu o pomoc. Ten przesunął odwody na lewe skrzydło dywizji i zapewnił pomoc austro-węgierskiego VI Korpusu. Około 13.30 niemieccy piechurzy poderwali się do ponownego szturmu. 269 pułk zdołał o godzinie 14-tej opanować Las Kamieniecki, mniej więcej w tym samym czasie na prawym skrzydle 267. pułk zdobył wzgórze 335, zaś 268 pułk z pomocą odwodowego pułku korpusu o godzinie 15-tej wkroczył do Mszanki i do wieczora zajął jeszcze wzgórze 308. Cały dzień walk kosztował dywizję stratę ponad 2 tyś. ludzi.
            Istotną rolę w realizacji zamierzeń gen. Mackensena miały odegrać 2 maja pułki austro-węgierskie z VI Korpusu, którym przypadło zadanie zdobycia kluczowego, silnie umocnionego wzgórza Pustki. Zadanie opanowania go przypadło w udziale 12. Dywizji Piechoty, a w szczególności 56. pułkowi wadowickiemu płk Mollinary’ego i oddziałowi wydzielonemu cieszyńskiego 100. pułku piechoty ppłk Pittla. 56. pułk piechoty prawie bez strzału, przy małych stratach przebiegł pierwsze dwa okopy rosyjskie, po czym o godzinie 10.15 rozpoczęła się wspinaczka na grzbiet. Tu jednak oddziały napotkały silny opór, który trzeba było łamać w krwawej walce wręcz. 100. pułk piechoty nacierając w prawo od wzgórza 449 przesuwał się również lewym skrzydłem na grzbiet Pustki, przez co nastąpiło niebezpieczne i niepotrzebne skupienie oddziałów. Wskutek tego położenia łączność z prawoskrzydłowym batalionem grupy tj. I batalionem 20. pułku piechoty była coraz luźniejsza i musiano ją łatać przez przesunięcie na południe poszczególnych kompanii 100. pułku. Pod wpływem silnego ognia rosyjskiego z lasu Kamieniec I batalion 20. pułku zmienił stopniowo kierunek natarcia z  północno-wschodniego na ten las. Zaraz po zdobyciu Pustek co nastąpiło o godzinie 11-tej rozkazano kompanii technicznej 100. pułku naprawić drogę prowadzącą od kościoła we wsi Łużna w kierunku wzgórza 390, aby można było nią podciągnąć artylerię.
O godzinie 15.30 nakazano odwodowi dywizji tj. 55 pułkowi atakować las Kamieniecki posuwając się przez Łużną i Podlesie, aby ułatwić atak 81. Dywizji niemieckiej. Z kolei 3. pułk który dotychczas stanowił odwód korpusu miał przeprowadzić atak flankowy na wzgórze Wiatrówki, celem wzmocnienia natarcia pozostałej w tyle 39. Dywizji Piechoty Honwedu. O godzinie 16-tej nakazano wznowić atak 56. i 100. pułkom piechoty w kierunku wsi Moszczenica, jednak do końca dnia osiągnięto jedynie wschodni skraj lasu około półtora kilometra od tej miejscowości. Dalej na północ znajdowała się 39. Dywizja Piechoty Honwedu. Niemal od początku natarcia dostała się ona w silny ogień nieprzyjaciela, część oddziałów została zmuszona do wycofania się na stanowiska wyjściowe, a część pozostała w terenie i musiała się okopać. Szczególnie duże straty poniósł 16. pułk od bocznego ognia artylerii z kierunku wzgórza Pustki, od bocznego ognia piechoty z kierunku Staszkówki i wreszcie ze wzgórza 432 położonego w pasie natarcia sąsiedniej niemieckiej Dywizji Gwardii. Pod wpływem tych niepowodzeń o godzinie 10.45 dowódca dywizji zostaje zmuszony rzucić w wir walki odwody. Kiedy niemal cała dywizja stoi w miejscu wchodząca w jej skład grupa uderzeniowa gen. Metza wbija się klinem w pozycje nieprzyjaciela. Przylegający do jej lewego skrzydła II batalion 11. pułku po bezskutecznych próbach posuwania się w swoim pasie natarcia przesuwa się w wolny rejon za IV batalionem 56. pułku 12. Dywizji, który dopiero co przekroczył zachodnie stoki wzgórza Pustki i stąd w oparciu o lewe skrzydło tego pułku naciera dalej. O godzinie 12-tej dowódca Pruskiej Dywizji Gwardii prosi dowódcę 39. Dywizji o współdziałanie w natarciu na Staszkówkę, ta jednak nie może udzielić wsparcia gwardii zanim nie pobije nieprzyjaciela stojącego naprzeciw. Gen. Hadffy nakazuje płk Daubnerowi użyć posiadanych odwodów i natrzeć czołowo, jednak natarcie to załamuje się. O godzinie 15-tej dowódca artylerii 39. Dywizji postanawia skierować cały ogień na wzgórze Wiatrówki i przed prawe skrzydło grupy Daubnera. To powoduje że cała dywizja w końcu rusza naprzód i pędząc przed sobą Rosjan zajmuje ich pozycję główną. Tylko wzgórze Wiatrówki zostaje jeszcze w rękach przeciwnika i ostatecznie przy współudziale 12. Dywizji udaje się je zająć o godzinie 18.15.
           
Ziemia porozrywana wybuchem pocisków austriackich pod Gorlicami.
Nowości Illustrowane, 5 lutego 1916, nr 6.
       Kosztem olbrzymich strat, zdobywał rosyjskie stanowiska pierwszej linii Pruski Korpus Gwardii. Ostrzał artyleryjski w pasie jego natarcia został skupiony na wzgórzach 405, 382 i 358 przez co na pozostałych pozycjach okazał się on niewystarczający. Jeszcze ok. godziny 9.30 część oddziałów 2. Dywizji ruszyła naprzód aby wyrównać podstawę wyjściową, która gdzieniegdzie podchodziła o 80m do pozycji rosyjskich, w innych była oddalona o 500m i więcej. O godzinie 10-tej na skrajnym prawym skrzydle korpusu uderzyła 3. Brygada Piechoty Gwardii. Okopy na wzgórzu 437 zostały prędko zdobyte, ale poza tym natarcie załamało się. Żołnierze zalegli na zboczach, dokładnie widziani z nieprzyjacielskich okopów, gdzie ginęli wystrzeliwani kolejno przez rosyjskich strzelców. Wprowadzenie odwodowych batalionów nie zdołało ani o krok posunąć natarcia i o godzinie 11-tej dowódca brygady meldował o krytycznym położeniu swoich pułków. Bardziej na północ uderzyła 4. Brygada z II batalionu 4. pułku piechoty i za jednym zamachem, prawie bez oporu nieprzyjaciela zdobyła wzgórza 382 i 376. Natomiast o wzgórze 405 trzeba było stoczyć krwawą walkę. Rosjanie złożyli broń dopiero o godzinie 11.20 gdy ich pozycje zostały okrążone z dwóch stron. Około południa artyleria dywizji wzmocniona austriackimi moździerzami rozpoczęła gwałtowny ogień na wzgórza pod Staszkówką. Rosjanie bronili się zaciekle, a walkę rozstrzygnęła 1 bateria 2. pułku artylerii lekkiej, która wyjechała na wzgórze na zachodnim krańcu wsi i ogniem na wprost utorowała drogę piechocie, co pozwoliło po godzinie 15-tej ostatecznie je opanować. W wąskim pasie działania 1. Dywizji Gwardii przygotowanie artyleryjskie skupiło się na wzgórzu 358, to też kiedy piechota wyruszyła do natarcia nieprzyjaciel bronił się krótko i słabo. Wkrótce jednak po początkowym powodzeniu nacierający na lewym skrzydle 3. pułk rozpoczął ciężki bój o rosyjskie okopy w rejonie wzgórza 253. O godzinie 16-tej pierwsza pozycja rosyjska była przełamana w całym pasie natarcia korpusu, a oczekiwane przeciwnatarcie rosyjskiej kolumny piechoty i artylerii zauważonej w marszu z Olszyn na Rzepiennik Suchy nie doszło do skutku. O godzinie 18-tej cały korpus posuwał się naprzód i do zmierzchu osiągnął linię wskazaną przez dowódcę armii.
            Sukcesy odnieśli również sąsiedzi 11. Armii walczący na północ i na południe od niej.
Austro-węgierski X Korpus przeszedł rzeczkę Małastówkę i opanował wzgórza Pstrążne (532), Dragaszów i Zawiersza (671). Natomiast IX Korpus austriacki zajął grzbiet Rzepiennik Marciszewski i wzgórze Jodłówka Tuchowska, gdzie nawiązał łączność z gwardią. Bijące się między Białą i Dunajcem pułki 4. Armii arcyksięcia Józefa Ferdynanda zdobyły silnie umocnioną Luboczę (419), Lichwin, Chojnik oraz przekroczyły Dunajec w jego dolnym biegu.

            Wynik zmagań pierwszego dnia ofensywy był korzystny dla państw centralnych. 11. Armia pobiła nieprzyjaciela na całym 35km froncie i przesunęła się na głębokość 6-10km w głąb terytorium nieprzyjaciela, zajmując pierwszą linię jego pozycji. Do niewoli dostało się około 17 tyś. rosyjskich żołnierzy, prawdopodobnie tyle samo odniosło rany lub poległo. Rosjanie wycofali się w kierunku drugiej linii obrony, zabierając niemal wszystkie działa i karabiny maszynowe. Sukces spotęgowały dodatkowo działania 3. i 4. Armii austriackiej, które zwycięstwem na skrzydłach armii Mackensena powiększyły przebicie frontu rosyjskiego na 60km szerokości. Korzystny okazał się także wypad i przekroczenie Dunajca pod Otfinowem i Wyspą. Zaskoczony nieprzyjaciel przerzucił tam większe siły, aby na północy ratować sytuację, przez co zbyt późno dotarło do niego iż główne natarcie posuwa się między Białą i Dunajcem oraz na froncie gorlickim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Zostań Patronem Z Pogranicza